Sobota 30 Marca 2024
- filippuczka
- 31 mar 2024
- 2 minut(y) czytania
Zaczynam od wielkich zakupów na cały tydzień, żeby mieć z głowy. Wypycha mi koszyk. Pani na kasie przekazuje moją pilną sprawę do menadżerki. Nie wiedziałem ze można kupić za dużo? Muszę czekać, bo ponoć jak się wyda więcej niż 600,000 to oni muszą skanować rachunki. Trochę się niecierpliwię, bo dupę zawracają, ale wiem, że na system nic nie poradzisz. Omijam dwa patrole policji. Dzisiaj tylko do mnie pomachali, bo biały. Z miejsca wbijam się do garażu, żeby skończyć bitwę z rurkami. Muszę przymontować dwie rurki miedziane do pompy. Normalnie trwałoby to nie dłużej jak 3 minuty. Nie tutaj. To cudeńko co kupiłem na Nakasero jest o ułamki milimetra za szerokie. Zajmuje mi to jakieś 2 godziny piłowania, cięcia, ścierania, tworzenia tokarki z wiertarki oraz objaśnianiu Ericowi na migi meandrów ziarnistości papierów ściernych. Na siłę i młotkiem w końcu wszystko spasowało. Mam odciski na dłoniach jakbym kilofem rąbał cały dzień. Robię sobie przerwę od metalurgii i zabieram się za chleb, bo mi Ivan ostatnio wszystko wyżarł. Ciasto sobie ładnie rośnie. W przerwie zamawiam dostawę wody utlenionej. Oczywiście nie można zamówić małych ilości więc muszę wziąć 30L. Woda utleniona potrzebna mi jest do zrobienia kwasu nadoctowego. Jest to mieszanina octu, wody utlenionej oraz wody. Najlepsza rzecz do czyszczenia w browarnictwie. Wybija wszystko co żyje oraz nie pozostawia żadnych zapachów. Tyle z chemii na dzisiaj. Idę sprawdzić grządki jak się wszystko ma. Kupiłem wcześniej pietruszkę. Musze dosiać, bo tylko jedna czwarta zaczyna kiełkować. Walę nasion ile się da. Chce mieć kupę pietruchy na tabbouleh (taka Libańsko/Syryjska sałatka). Chleb ładuje się do piekarnika a ja zabieram się za ragu do makaronu na dzisiaj. Cała kuchnia sobie przyjemnie pyrka. Zabieram się za ostatni etap przygotowań do kontroli wtorkowej, czyli papierologię. Naście procedur i raportów na pokaz, których nikt nigdy nie wypełni i będą sobie tak smętnie wisiały na ścianie. Albo raz na tydzień ktoś będzie siedział i wypisywał wszystko ręcznie za cały zeszły miesiąc i na miesiąc do przodu. Zbyt często widziałem takie akcje w gastronomii. Nastawiam zaczyn na chleb na jutro. Spróbuje jeszcze raz. Jak mi znowu nie wyjdzie to ogłoszę wszem i wobec, że w Ugandzie nie da się zrobić chleba na zakwasie. Walczę z drukarką do północy. Oficjalnie nie mam już co robić w kwestii projektu, pozostaje czekać. Dociera do mnie, że dawno nie słyszałem koguta. Hmm, czyżby zbiorowy lincz? Oby.
Comments