top of page

Sobota 17 Lutego 2024

  • filippuczka
  • 17 lut 2024
  • 3 minut(y) czytania

Korzystam z okazji, że nikt ode mnie nic nie chce więc śpię do upadłego. Przypominają mi się lockdowny kowidowe w UK. Śniadania o 12:00 i cały dzień w piżamie. Ale nie dla tego pana i nie do końca. Sankara dzwoni jak oszalały, że mamy się z nim spotkać za 45 minut u Mojżesza w Rubinie. Zaraz po telefonie Ivan wbija się nieproszony. Mówię mu, że muszę spadać i nie mam czasu na jego ploteczki. Zbieram wszystko co trzeba i lecę. Spotkania z Sankarą są bardzo ważne, bo to jeden z niewielu ludzi, którzy naprawdę coś dla nas robią. Mitingi są produktywne i popychają rzeczy do przodu. Już na mnie czeka u M w pokoju. Ledwo siadam z powietrza materializuje się Monika z wiecznie przyklejonym do boku głowy telefonem na głośnomówiącym. Pyta o zdrowie i znowu coś jęczy o zasłonach dla morrisa. Robi generalne przesłuchanie a my z Sankarą siadamy jak w kinie i oglądamy, jak pastwi się nad biednym Mojżeszem. W końcu ucieka, ale to nie sprawia, że zostajemy sami. Co chwila jakiś lekarz wpada sprawdzić co się dzieje, bardziej na pogaduchy niż cokolwiek innego. Po trzecim zaczynamy się irytować i zamykamy drzwi od pokoju. Mówimy na recepcji ze M ma zatwardzenie i proszę nie przeszkadzać. S wykłada, jak się mają sprawy z pozwoleniem na pracę. Tak normalnie jest dość drogo, ale jest droga dookoła. Mojżesz musi mnie uczynić współdyrektorem firmy. 20% udziałów. Wtedy jest tanio. Sankara już przygotował wszystkie dokumenty i cała sprawa się toczy. Oczywiście trzeba będzie posmarować tu a tam, nawet z tatą w gabinecie prezydenckim. Skanuje mój paszport i inne dokumenty. Potem przechodzimy na sprawy dostania znaczku jakości. To też już się kręci a bez tego nie dostaniemy pozwolenia na produkcję. Sprawa w toku. Zamykamy parę innych technikaliów i wracamy do stylu 3 chłopców w szatni na wuefie, dogryzając sobie co chwilę. Sankara chce się dowiedzieć jak dostać europejski paszport. Musisz się ożenić z Europejką. Jestem ciekaw po co mu to? Uganda ma bardzo słaby paszport i po raz kolejny konszachty z rządem nie dają mu swobody przemieszczania się pomiędzy krajami. Bardzo chce zwiedzać a wszędzie dostaje blokady na wizę. Są na 141 miejscu, jeżeli chodzi o wolność poruszania się, mają dostęp tylko do 40 krajów bezwizowo. Myślałem, że kraje należące do tzw. Commonwealth mają się trochę lepiej. Niestety nie. No trudno. Do drzwi dobijają się pielęgniarze, czas na zastrzyki. M dostaje koktajl w kanał. Zbieramy się na lancz do Cafe Javas. Na korytarzu stoi waga. Co jakiś czas się sprawdzam. Lecę w dół z kilogramami. Bardzo dobrze. Miejscowa dieta mi służy. Zero wysoko przetworzonego żarcia. Zero niepotrzebnych cukrów, mało co chleba. Tylko woda. Podoba mi się to. Małe sukcesiki każdego dnia. W Javasie dopinamy resztę detali. Ja nie dojadam mojej porcji, bo są ogromne. Sankara pyta się mnie jak stracić na wadze. Piorę mu mózg. Ma taki problem, że uczy się na prawnika a to jest otoczenie wysoko stresogenne i uzależnieniogenne. Zażera swoje problemy, lubi zapalić e-jointa częściej niż trzeba a to prowadzi do konsumowania ponad umiar. Dodatkowo, jako że ma dostęp do pieniędzy to je kuszące rzeczy europejskie zamiast jedzenia lokalnego. Masło orzechowe jest jego drugą miłością a to cholerstwo jest niesamowitą bombą. Ma dodatkowy bilans kaloryczny i siedzi na dupie. Rozkładam mu wszystko na czynniki pierwsze. On trochę się zasmuca, ale ja tu nie jestem od okłamywania. Pyta mnie czy musi zmienić otoczenie, mówię mu, że ja zmieniłem i patrz lecę w dół. Chudnięcie zaczyna się od kuchni. Zawsze służę pomocą, jeżeli ktoś nie widzi rzeczywistości przed sobą. Lubię sobie ludźmi potrzepać od czasu do czasu. Rozwieramy szyki, ja odwożę M do szpitala i tam dogadujemy resztę spraw biznesowych. Ze dwie godziny jeszcze zlatują. Uciekam, bo co za dużo to i świnia nie zje. Wskakuje do sklepu, bo w lodówce świeci pustkami. Tylko arbuz zawsze wiernie czeka w ilościach nieskończonych. Wracam i rozmyślam, że dawno mnie żaden patrol nie zatrzymał. Dziwne. W domu robię jakiegoś eintopfa. Wrzucam do piekarnika i o nim zapominam. Nie jestem wcale głodny. Idę przymknąć oczy na chwilę. Szast prast, dwie godziny później. Temperatura mnie dzisiaj wymęczyła w samochodzie. Eric już się dobrał do jedzenia. Mnie tam dalej nie korci. Siadam do komputera i zajmuje się projektem etykiety na wodę. Bo mamy zamiar produkować wodę butelkowaną. Najprawdopodobniej smakowe, bo czegoś takiego nie ma tu na rynku. Reszta dnia przelatuje bez ekscesów. Taki normalny dla mnie dzień w biurze.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Filip Przerwa-Sebastian

Austria to jest kraj dla starych ludzi. Nie jest to określenie pejoratywne. Uwielbiam Austrię za całokształt. Jest ona na mojej liście...

 
 
 
Czwartek 22 Lutego 2024

Zamierzam mieć spokojny dzień. Nikt za Chiny ludowe mnie z domu dzisiaj nie wyciągnie. Leniwy poranek z owsianką i frenetycznie...

 
 
 
Środa 21 Lutego 2024

Och co za dzień wspaniały. Uwaga będę narzekał. Wstaję o 5:30 rano, ponieważ mamy spotkanie z matką Sankary o 8:00. 6:00 jak śmierć, na...

 
 
 

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page