top of page

Niedziela 17 Marca 2024

  • filippuczka
  • 18 mar 2024
  • 3 minut(y) czytania

Dzień pełen wrażeń.  Zaczynam od owsianki, bo to najlepsze jak nie chce ci się wymyślać. No dobra, moja jest na wypasie, z cynamonem, daktylami, bananem, gruszką chińską, masłem orzechowym, miodem i orzechami nerkowca.  Zaraz po tym biorę się za chleb, żeby mieć z głowy.  Eric chodzi jak na szpilkach. Ciągle gdzieś w cieniu mnie obserwuje. Coś go męczy. Przychodzi i pyta się o pieniądze na nową miotłę. Pytam za ile takie cacko. 7 tysięcy za dużą. Daje mu 10. Ja zajmuję się sobą. Nie pytam jeszcze o resztę czekam aż sam przyniesie. Po kuchni zabieram się za taki mały kamerlik z tyłu garażu. To będzie nasz pokój dla załogi. Odwiesić strój roboczy, przebrać się, takie tam. Maluje podłogę na czarno. Potem przenoszę się do głównego pomieszczenia, żeby wykończyć detale. Znowu jestem cały usmarowany. Coś tam muszę zlać wężem z tyłu domu, przechodzę pomiędzy beczką z wodą a tylnym murem, widzę na ziemi czarny worek foliowy. Wieje a on się nie rusza. Dobrze wiem, że w środku jest jakaś przepalanka. Wracam po 10 sekundach i worka już nie ma. Eric zrobił sobie małą melinę na tyłach domu. Pytam się go w końcu, gdzie jest reszta. Daje mi 2 tysiące, a reszta reszty? Aaaa kupiłem sobie doładowanie. Jasne sranie w banie. Nic nie mówię o domniemanym alkoholu tylko mówię mu, że ma mi zawsze mówić, jak planuje dodatkowe wydatki. Tu nie chodzi o pieniądze, ale o bycie w porządku. Idę się obmyć w rozpuszczalniku po raz kolejny a następnie próbuje to zakryć mydłem. Zbieram się na misję znalezienia nożyczek. Zostawiam go z zadaniem napełnienia wodą butelek. Nie mam żadnych nadziei, bo wiem, że już zaczął dziabać. Szybki objazd po wszystkich supermarketach plus sklepie nazwijmy to umownie meblowym. Ceny krzeseł i stołów z kosmosu. Nie trzeba na gwałt. Poczekam na Mojżesza. Wracam do domu. M do mnie dzwoni, że znowu musi do szpitala. Tym razem nie kwas, ale coś go pali. Wygląda bardzo źle. Nie męczę go gadką. Eric przychodzi i próbuje mi wyjaśnić że był tu Buda i robił zdjęcia domu. Próbuje się dowiedzieć po co, ale on nie potrafi wyjaśnić. Ani Sankara ani Mojżesz nic nie wiedzą. Kiedyś go prosili o takie przysługi. Pewnie pomyślał, że znowu trzeba. Czekam na jakiekolwiek wyjaśnienie. Eric już jest podchmielony. Wyjaśniam mu, że ma nawet prezydenta nie wpuszczać jak mnie nie ma. On coś próbuje wytłumaczyć, ale tak miesza się w zeznaniach, że nawet tłumacz google nie wyrabia. Dzwonię do Mirki, żeby przełożyła. Jeszcze gorzej. Czeski film i cyrk na kółkach. Proszę wszystkich, żeby dali spokój. Koniec sprawy. Zasiadam na sejfie i zajmuję się tymczasowymi nalepkami na butelki. Mam wszystko w końcu. Przychodzi pora późnego lanczu, nasza Polska obiadowa. Ugotowałem rano ryż, mam w planach smażony ryż z jajkiem. Smaży się cebulkę z czosnkiem, wbija się do tego dwa jajka, zaraz po tym wsypujesz najlepiej stary ryż, następnie tak ostre chilli jak tylko potrafisz znieść, imbir, dużo za dużo sosu sojowego oraz olej sezamowy, sól, pieprz, cebula dymka na koniec. Pycha. Eric wchodzi do kuchni cały zasmarkany. Memłe i mędzi. Co znowu? A bo wujku brat mi umarł i ciągle go widzę. Jak idę spać, jak pracuje, jak siedzę. Uchlał się na smutno. No i jak ja mam ci pomóc w tym wypadku? Musi jechać do domu. A jedź. Oczywiście że potrzebuje pieniądze, bo mieszka 10 godzin drogi od Kampali. Daje mu 60 i życzę mu przyczepności. Pakując wraca do mnie sto razy i zapewnia ze wróci. Po 3, 4, 5, tygodniu, może dwóch. Ja coś czuję, że go więcej nie zobaczę. Chyba się będę go musiał pozbyć. Ale angole mają takie powiedzenia: Lepszy diabeł, którego już znasz. Nie wiem czy mi się chcę kolejnego delikwenta obtańcowywać. Zamykam za nim bramę. Dzwoni po 10 minutach, że zapomniał się spakować. Wywracam oczy i idę otworzyć. Każę mu wziąć ładowarkę i parę innych drobiazgów. Jak on żyje, nie wiem. Zostaje sam. W końcu. Zabieram się za naprawę myjki ciśnieniowej. Kamyczek utknął w dyszy. Próbuje, działa, a to z braku laku sobie auto umyję. Jutro rano jadę z Ivanem na rekonesans, trzeba się zaprezentować. Dochodzi do mnie, że to jest okres chodzenia po domu w samych bokserkach. O boziu, prawie jak w domu. Czas na odchamienie się, grzeję wodę i mam zamiar spędzić przynajmniej 30 minut w łazience. Moje dolne odnóża wyglądają jakbym sadził ziemniaki na boso.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Nieporek 31-1-2 Marwietnia 2024

Uf. Trochę mnie wessało. Po kolei. Niedziela nie była niczym specjalnym, można pominąć. Seriale i żarcie. Z niedzieli na poniedziałek,...

 
 
 
Sobota 30 Marca 2024

Zaczynam od wielkich zakupów na cały tydzień, żeby mieć z głowy. Wypycha mi koszyk. Pani na kasie przekazuje moją pilną sprawę do...

 
 
 
Piątek 29 Marca 2024

Wielki piątek. Nie mam w planach zbyt dużej ilości podróżowania. Klecę na spokojnie śniadanie i przed 10:00 wyjeżdżam odebrać zamówione...

 
 
 

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page