Niedziela 10 Marca 2024
- filippuczka
- 10 mar 2024
- 2 minut(y) czytania
Tak jak zapowiadałem wczoraj, dzień pod palemką. Nie przesilam się. Zachowuje się jakbym miał kaca. Na niby. Wstaje późno, bo nikt mnie nie goni. Rozpłaszczam się na werandzie i toczę powolną batalię z Ugandyjskim Narodowym Biurem Standardów. Strona do płatności została skonstruowana w taki sposób, żeby odjąć ci parę lat życia. Nic się nie ładuje i nic nie ma sensu. A tamci na czacie strony też dają ci błędne wskazówki. Nic nowego. Udaje mi się wszystko pozapinać do godziny czwartej. Zupka z wczoraj na późny lunch. Krótka drzemka do 17:00. Normalnie lockdown. Potem dłuższa pogadanka z Mojżeszem na temat tego co musimy zrobić, żeby przefasonować garaż. Dochodzimy do jakichś konkretów i już mi się klaruje plan na jutro. Dzień w samochodzie, ot co. Z braku laku biorę się za testowanie słodzików i aromatów do wody smakowej. Wychodzi mi całkiem niezły „Żywiec Zdrój – Z Nutą Smaku – Ananas” lub Volvic dla Anglików. Z ulicy jak zawsze dochodzi darcie ryja sprzedawców. Jak kiedyś w Polsce darli się obwoźni sprzedawcy ziemniaków z tirów. Tutaj natomiast mają nagranego chłopa na płycie lub kasecie który drze się: ryż, ryż, ryż, ryż, ryż, ryż, wdeeeech, ryż, ryż. Mam dość ekranów, idę ogarnąć włości. Krąg na palenisko cały rozwalony, bo Eric spalił w końcu wszystkie gałęzie z Awokadowaca. Został tylko duży korzeń. Eric mówi, że może kogoś zorganizować kto by to wziął za darmo. Nie ma problemu. Za dziesięć minut zjawia się z jeszcze mniejszym i chudszym chłopakiem z taczką. Korzeń ma na spokojnie sto kilo. Mimowolnie się śmieję, ale wiem, że ja zrobiłbym to samo. Nie takie głupoty już się robiło. Sprawdzam napompowanie opony, da radę. Wrzucamy drewno na taczkę, która jęczy i się ugina, ale jakoś daje radę. Patrzę jak dwóch ekwilibrystów amatorów chwieje się w stronę wyjścia. Tyle widzieli, oficjalnie awokadowiec wyparował z tej działki. Koniec voodoo. Naprawiam krąg z kostki brukowej w sumie tylko po to, żeby się pobabrać w ziemi. Idę na drugą stronę i podlewam nowo zasadzoną pietruszkę. Wszędzie tam, gdzie nic nie wyrosło Eric zasadził fasolę. Zobaczymy co komu wyjdzie. Szoruje się do krwi i idę zarabiać ciasto na chleb. Brakowało mi pieczywa przez ostatnie parę dni. Musze ustabilizować ten dom na nowo. Nadchodzi wieczór. Coś tam dzisiaj osiągnąłem, nie ma, że totalne lenistwo. Książka i spokój. Jutro walczę z Kampalą na serio.
Comments